*Następny dzień*
-Marchewkę?-zapytał Louis
-Jak ty wiesz co ja kocham.-powiedziałam i wzięłam z jego ręki warzywo.
-Co wy macie z tymi marchewkami? Ty je uwielbiasz i jeszcze teraz Lily.-odezwał się Zayn
-Kocham je od dziecka-powiedziałam równo z Louisem.
-Ja się was boję. Jesteście jakimiś bliźniakami czy co?
-Fajnie byłoby mieć brata, ale jestem jedynaczką.
-A ja jedynakiem. Kolejna wspólna rzecz!-krzyknął Lou
-Na urodziny zrobię was listę takich rzeczy.
-O, dziękuję skarbie.-Louis powiedział, a ja dałam Zayn'owi buziaka w policzek
-Lily, kiedy się urodziłaś?
-Nie pamiętacie jak w dniu moich urodzin się tu znalazłam? 24 grudnia.
-Serio?!-zapytali zdziwieni
-Tak, a czemu tacy zaskoczenie?
-Ja też się urodziłem 24 grudnia-odezwał się Louis
-Przypadek? Nie sądzę.-powiedział Zayn z uśmiechem na twarzy.-A teraz muszę już iść, umówiłem się. Trzymajcie się.
Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Straciłam równowagę i grunt pod nogami.
-Lily!-ostatnie co usłyszałam, to moje imię z ust Louisa
***
-Co się stało?-zapytałam z wielkim bólem głowy.
-Ty nas się pytasz co się stało? Ja dostałem zawału serca, prawie!-powiedział Louis-Dobrze, że nic Ci nie jest i że w końcu się obudziłaś-chłopak przytulił się do mnie.
-Długo leżałam?
-Sześć godziny.-powiedział Zayn
-Sześć godziny?-powtórzyłam jego słowa.
-Lily, nie interesuje mnie, że masz kruche serce. Musisz w końcu napić się krwi!-nie zauważyłam wcześniej, że w drzwiach stoi Niall
-Nie zmusicie mnie do tego.
-Jesteś taka nierozsądna.-powiedział i usiadł obok mnie.-Gdzie wy trzymacie tą krew?
-W lodówce, na piętrze. Po co Ci to wiedzieć?
Nic nie odpowiedział, tylko wyszedł.
-Chłopaki?
Brak odpowiedzi. Spojrzeli tylko na siebie, a potem Louis pobiegł za Niallem.
*Oczami Louisa*
-Co ty chcesz zrobić?-zapytałem
-A jak myślisz?-prychnął
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że masz zamiar tam iść.-powiedziałem i spojrzałem na mur.
-Mam zamiar i idę. Jak nie pójdę, będzie z nią źle.
-Stary, oni mogę Cię tam zabić.
-Będę ostrożny.
*Oczami Lily*
Po jakimś czasie do pokoju wrócił Louis.
-Lou, gdzie on poszedł?-zapytałam
-Nie wiem czy chcesz to wiedzieć.
-Mów!
-Poszedł odwiedzić twoją rodzinę.
-Co?! Czy on kompletnie oszalał?! Mogą go tam zabić!
-Próbowałem go powstrzymać, ale jest uparty.
-Dlaczego on to robi?-zapytałam ze smutkiem, myśląc, że mogę go już nie zobaczyć.
-Dlaczego....raczej, dla kogo.-powiedział Louis-Dla ciebie-dodał
***
-Minęły już dwie godziny. Gdzie on jest?!-krzyczałam przerażona
-Spokojnie, Zayn poszedł go szukać. Zaraz tu będą.
Po dłuższej chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi.
-Niall?!-krzyknęłam i pobiegłam zobaczyć czy to on
Do domu wchodził Zayn z Niallem. Na brzuchu Nialla była wielka rana, z której płynęła krew. Mulat natychmiast położył blondyna na łóżku.
-Co się stało?-zapytał Louis
-Pod koniec dorwali go. Pomogłem mu przedostać się przez mur. Mi nic nie jest, ale jemu tak.-powiedział i spojrzał na ranę Horana.-Co teraz zrobimy?-dodał
-Trzeba iść po Scotta.
-Poczekajcie...-powiedziałam
-Lily, nie ma czasu, na czekanie.
-Nie chcę czekać. Wampiry mają moce. Każdy ma inną. Ja potrafię leczyć. Mogę go uratować.
-Na prawdę możesz?
-Tak.
Usiadłam przy Horanie na łóżku. Podwinęłam mu bluzkę, tak, że rana stała się jeszcze bardziej widoczna. Wytarłam krew żeby dokładnie przyjrzeć się, jak duża jest rana.
-Robię to pierwszy raz.-powiedziałam
-Dasz radę-odrzekł Louis i złapał mnie za rękę.
-Muszę.
Położyłam prawą rękę na brzuchu Nialla, zamknęłam oczy i nie wiedziałam co robić dalej. Chloe po mojej osiemnastce miała mnie uczyć jak mam to robić.
-Chłopaki ja nie wiem co dalej...-mówiłam wciąż z zamkniętymi oczami, z których wylatywały łzy.
-Lily...-nagle po pokoju rozległ się głos Nialla
Otwarłam oczy i spojrzałam na jego twarz.
-Dasz radę, ja w ciebie wierzę.-powiedział i teraz to on trzymał moją rękę.
Ostatni raz spojrzałam w jego niebieskie oczy i zamknęłam swoje. Ścisnęłam jego rękę. Myślałam o tym co chce zrobić. Chcę żeby Niall nie miał tej rany, by stał się zdrowy. Myślałam o moich uczuciach do niego. Poczułam ciepło w moim ciele. Energie, której nigdy nie czułam, wiedziałam, że to to.
*Oczami Louisa*
Lily jedną rękę trzymała na brzuchu Niall'a, a drugą jego rękę. Nagle zaczęło z niej pojawiać się jakieś magiczne światło, ledwo widoczne. Leczyła go. Po chwili skierowałem swój wzrok na Niall'a. Jego rana powoli znikała. Jego brzuch nie był już czerwony od krwi, odzyskał kolor swojej skóry. Za moment rany już nie było. Lily, wzięła rękę z blondyna i puściła jego rękę. Położyła się na łóżku i zaczęła głośno oddychać. Musiało ją to wile kosztować.
*Oczami Lily*
Kiedy poczułam, że Niall nie ma już rany opadłam na łóżko. Czułam się słaba, nie potrafiłam ruszyć żadną kończyną. Nigdy tego nie robiłam. Nie ćwiczyłam na wiewiórkach czy innych zwierzętach, od razu zrobiłam to osobie.
***
Szybko się przebudziłam i przez cały czas siedziałam przy łóżku, na którym leżał Niall.
-Lily...-znów usłyszałam swoje imię z jego ust-Dziękuję...-dodał
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.
-Zapomniałbym-powiedział i wyciągnął woreczek z krwią. -Wziołem pięć, na wszelki wypadek-powiedział i zaczął się śmiać, a ja z nim
-Dziękuję. Pozwolisz, że ja pójdę się napić, a ty odpoczywaj.
-Dobrze.-odpowiedział
Wstałam z krzesła, podeszłam no niego, pocałowałam w czoło i wyszłam.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Czytasz=Komentujesz
Jak się podoba rozdział? ;)
Chyba dłuższy niż zwykle.
Taka długość wam odpowiada czy chcielibyście krótsze
albo jeszcze dłuższe? ;)
Pozdrawiam ♥